Ekstraklasa i I Liga – podsumowanie kolejki

W miniony weekend rozegrano 7. Kolejkę Ekstraklasy. Większość śląskich zespołów musiało się podzielić punktami z rywalem. Nie zawiódł mistrz Polski. W I Lidze nasze drużyny nie odniosły zwycięstw.
Raków Częstochowa wygrał 2:0 z Puszczą Niepołomice w meczu 7. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Bramki dla Medalików zdobyli Sonny Kittel oraz Bartosz Nowak.
Pierwszą groźną sytuację, i to już w 7. minucie, stworzył sobie beniaminek z Niepołomic. Muris Mesanović uderzył mocno, ale tuż obok bramki Medalików. Sześćdziesiąt sekund później odpowiedział Sonny Kittel, ale piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła słupek. Groźniej było chwilę przed upływem kwadransa. Fran Tudor rozegrał dwójkową akcję z Łukaszem Zwolińskim. Ten drugi oddał mocny strzał, który z trudem wybronił Krzysztof Wróblewski.
W 19. minucie z boku dośrodkował Srdjan Plavšić. Futbolówka trafiła na głowę Kittela, a ten strzałem głową otworzył wynik rywalizacji. Rzut z autu pod bramką Medalików zakończył się… golem Bartosza Nowaka. „Nowy” zaczął tę akcję dokładnym podaniem i zakończył precyzyjnym strzałem. Pierwsza połowa zakończyła się dwubramkowym prowadzeniem Medalików.
W 65. minucie Puszcza Niepołomice wyprowadziła groźną kontrę. Przed okazją na zdobycie kontaktowej bramki stanął Muris Mesanović. Bośniak przeniósł piłkę nad porzeczką. John Yeboah przywitał się z kibicami efektownym dryblingiem. „Jasiu” był bliski podwyższenia wyniku, ale w zamieszaniu piłka nie wpadła do bramki Wróblewskiego.
Dziesięć minut przed końcem spotkania kontaktowego gola strzelił aktywny dziś Mesanović. Arbiter sprowadził jednak akcję monitorze VAR i po wideoweryfikacji gol Puszczy nie został uznany. W końcówce sytuację do podwyższenia prowadzenia miał jeszcze Yeobah. Po jego uderzeniu piłka trafiła w słupek i do końca wynik nie uległ zmianie.
Był to ostatni mecz przed wrześniową przerwą reprezentacyjną. Drużyna trenera Dawida Szwargi do gry wróci w sobotę, 16 września domowym meczem z ŁKS-em Łódź. Kilka dni później we Włoszech rozpocznie walkę o punkty w fazie grupowej Ligi Europy.
**************************************************
Ruch Chorzów w ostatnim meczu przed reprezentacyjną przerwą podzielili się punktami ze Stalą Mielec. Niebiescy prowadzili po premierowej bramce Daniela Szczepana, ale goście odpowiedzieli tuż przed przerwą.
Do ostatniego meczu przed reprezentacyjną przerwą w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy „Niebiescy” przystąpili z nadzieją na drugie w sezonie zwycięstwo i dwiema zmianami w składzie, w porównaniu do bezbramkowo zremisowanych derbów z Piastem. Pauzującego za kartki Macieja Sadloka oraz znajdującego się tym razem wśród rezerwowych Michała Feliksa zastąpili Przemysław Szur i Juliusz Letniowski. Debiut w naszej drużynie dopiero czeka Miłosza Kozaka. Pomocnik sprowadzony na Cichą w tym tygodniu musiał odcierpieć cztery żółte kartki, które zebrał w tym sezonie jeszcze w pierwszoligowym Górniku Łęczna.
Na murawę zespoły wyszły z bannerem #StadionyBezBarier, w ramach wspólnej inicjatywy PZPN, Ekstraklasy SA, Federacji Kibiców Niepełnosprawnych, organizacji zrzeszających kibiców oraz klubów uczestniczących w rozgrywkach PKO Bank Polski Ekstraklasy i Fortuna I Ligi. Drużynę Ruchu po raz pierwszy z kapitańską opaską na ramieniu wyprowadził Daniel Szczepan. Pierwszą groźną okazję stworzyła Stal, gdy do piłki zagranej z głębi pola doszedł Ilja Szkurin, ale Michał Buchalik umiejętnie skrócił kąt i Białorusin zdołał tylko lekko posłać ją w stronę naszej bramki, a sprzed linii spokojnie wybił ją Paweł Baranowski, który po chwili główkował, zamykając dośrodkowanie Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego, lecz obok prawego słupka mieleckiej bramki.
Po upływie pierwszego kwadransa gry znów – tym razem celnie – głową przymierzył Baranowski, dochodząc do wrzutu z autu Kacpra Michalskiego, ale czujny był bramkarz Stali i sparował piłkę na korner.
Każdy stały fragment – czy to rzut wolny, czy rożny, czy z autu – powodował, że „Niebiescy” zagrażali gościom z Podkarpacia i szybko zostało to udokumentowane. W 17. minucie Starzyński dośrodkował z kornera, a głową w efektowny sposób prowadzenie naszej drużynie dał Daniel Szczepan, jako kapitan przeżywając szczególny moment, czyli pierwszą bramkę zdobytą dla Ruchu w PKO BP Ekstraklasie! W 24. minucie „Szczepek” miał szansę na dublet, gdy doszedł do strzału po tym, jak w pole karne dośrodkował Letniowski, a tam powalczyli Szur do spółki z Mateuszem Bartolewskim. Nogami interweniować jednak zdołał Mateusz Kochalski.
W 29. minucie Stal stworzyła bardzo dobrą okazję na wyrównanie, gdy po płaskim dograniu Macieja Domańskiego sporo miejsca na 12. metrze na wprost bramki Michała Buchalika miał Koki Hinokio, ale do uderzenia Japończyka rzucili się Baranowski do spółki z Szurem i ten drugi ofiarnie zablokował piłkę, notując bardzo ważną interwencję. Chwilę później interweniować musiał już Buchalik, pewnie łapiąc futbolówkę po mocnej próbie Szkurina z dystansu. Bardzo blisko celu – znów sprzed pola karnego – był Hinokio, gdy obił poprzeczkę naszej bramki w 39. minucie. W odpowiedzi gości postraszył Letniowski, a jeszcze bardziej – Starzyński, chybiając minimalnie. Gdy wydawało się, że na przerwę zejdziemy z prowadzeniem, w jedynej doliczonej minucie do I połowy Stal wyrównała, gdy Szkurin dobił piłkę po strzale Domańskiego i interwencji Buchalika. To był klasyczny gol „do szatni”.
W drugiej połowie na poderwanie się gliwickich trybun wypełnionych chorzowskimi kibicami, którzy trzeci raz w tym sezonie wykupili wszystkie bilety, czekaliśmy do 59. minuty, gdy po kontrze napędzonej przez Szczepana i Tomasza Swędrowskiego w pole karne Stali wpadł Tomasz Wójtowicz, przymierzył, ale został zablokowany przez Berta Esselinka i skończyło się tylko na rzucie rożnym. W 70. minucie po akcji Hinokio ze Szkurinem zrobiło się bardzo niebezpiecznie w polu karnym „Niebieskich”, wydawało się, że Białorusin wychodzi już sam na sam z Buchalikiem, ale powstrzymali go wracający Szur do spółki z Kacprem Michalskim.
W 78. minucie mieliśmy idealną okazję na odzyskanie prowadzenia, gdy po prostopadłym podaniu Tomasza Wójtowicza oko w oko z Mateuszem Kochalskim znalazł się Tomasz Swędrowski, ale przegrał ten pojedynek, uderzając tak, iż golkiper mielczan zdołał odbić piłkę do boku. Po chwili prostym podbiciem rzut wolny z 30 metrów wykorzystać próbował Szczepan, uderzając bardzo mocno tuż nad poprzeczką.
„Niebiescy” szukali zwycięskiej bramki, regularnie kotłowało się w polu karnym Stali po stałych fragmentach gry, których mieliśmy więcej, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1 i Ruch w 7. kolejce zaksięgował 6. w sezonie punkt.
Do walki o ligowe punkty wrócimy dokładnie za dwa tygodnie. Z przytupem, bo pierwszymi od ponad 7 lat Wielkimi Derbami Śląska na ekstraklasowym gruncie, w których na wyjeździe zmierzymy się z Górnikiem Zabrze.
**********************************************************
W sobotnim spotkaniu 7. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Piast Gliwice zremisował na wyjeździe z Radomiakiem Radom 1-1 (0-0). Bramkę dla Niebiesko-Czerwonych zdobył Michał Chrapek, a dla gospodarzy trafił Pedro Henrique.
Spotkanie w skrócie:
– Pierwsza połowa należała do Niebiesko-Czerwonych, którzy kontrolowali przebieg rywalizacji. Podopieczni Aleksandara Vukovicia stwarzali sobie więcej sytuacji, ale brakowało skuteczności. Dobre okazje mieli między innymi Jorge Felix czy Michael Ameyaw, ale skutecznymi interwencjami popisywał się bramkarz Radomiaka Albert Posiadała. Miejscowi próbowali się odgryzać za sprawą strzałów Pedro Henrique, ale przed przerwą nie było bramek.
– Druga odsłona lepiej rozpoczęła się dla gospodarzy, mimo że to Piast ponowie częściej atakował. W 54. minucie Pedro Henrique wyprowadził Radomiaka na prowadzenie po uderzeniu głową. Po tej sytuacji Niebiesko-Czerwoni zaatakowali jeszcze mocniej, a to przyniosło efekt w postaci bramki Michała Chrapka z rzutu karnego. Do końcowego gwizdka sędziego obie drużyny miały swoje okazje, ale bramek już nie było.
***************************************************************
GKS Katowice wygrał trzy ostatnie mecze i z dorobkiem 13 punktów znalazła się w czołówce tabeli Fortuna 1 Ligi. W 7. Kolejce w niedzielę zmierzył się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Mecze GieKSy na boisku “Górali” to wielkie wydarzenie, bowiem na trybunach stadionu w Bielsku-Białej zawsze pojawia się duża liczba kibiców z Katowic. W niedzielę w komplecie wypełnili sektor gości. Gospodarze chcieli się odkuć po nieudanym spotkaniu ostatniej kolejki, w którym przegrali na wyjeździe 0:3 z Lechią Gdańsk. Podbeskidzie po 6 meczach ma na swoim koncie 6 punktów, więc drużyna prowadzona przez trenera Grzegorza Morkego była zdeterminowana, aby poprawić swoją sytuację w tabeli. Ostatecznie po zaciętym meczu wynik do 1:1.
***************************************************************
Z kolei GKS Tychy uległna własnym stadionie ekipie Chrobry Głogów. Zupełnie nie po myśli Trójkolorowych potoczyło się spotkanie w Głogowie w ramach 7. kolejki Fortuna 1. Ligi, a raczej jego druga połowa. Do przerwy GKS Tychy wypracował jednobramkowe prowadzenie. Niestety już w drugiej części spotkania Mikołaj Lebedyński odwrócił losy tego meczu na 2:1.
Pierwsza połowa należała do podopiecznych trenera Banasika pod każdym względem. Już w 12′ tej potyczki dośrodkowanie Wiktora Żytka wykorzystał Daniel Rumin i głową umieścił futbolówkę w siatce, otwierając wynik spotkania z Chrobrym. Kolejnych, składnych akcji po stronie Tyszan nie brakowało. Kolejną z nich, dość groźną dla gospodarzy nasza drużyna przeprowadziła w 21′, wynik mógł domknąć także Daniel Rumin, który próbował zdobyć dublet „szczupakiem”, niestety minimalnie pudłował. Gospodarze w pierwszej połowie nie oddali ani jednego celnego strzału.
O drugiej połowie tego spotkanie najlepiej trzeba szybko zapomnieć. 10′ po rozpoczęciu kolejnej częsci meczu do Mikołaj Lebedyński wyrównał wynik. Chwilę później po błędzie Mateusza Radeckiego arbiter podyktował rzut karny, który wykorzystał także Mikołaj Lebedyński. Wytrącony z równowagi GKS Tychy tracił piłki i nie zdołał odwrócić losów tego spotkania, choć świetną sytuację na remis miał Wiktor Żytek w 74′ i Bartek Śpiączka w 77′, który próbował strzału z przewrotki. Ostatecznie jednak 3 punkty zostały w Głogowie.
fot. Raków Częstochowa FB