Kamilek wciąż walczy o życie. Kolejna osoba w tej sprawie z zarzutami
Tysiące ludzi w całym regionie zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że dramatu 8-letniego Kamila z Częstochowy, katowanego przez ojczyma, nikt nie zauważył. Nie widział poparzeń po polewaniu wrzątkiem, nie widział ran po kopniakach? A były osoby, które miały świadomość tego, że w tym domu dzieje się coś okropnego, ale… nie zrobiły nic, aby temu zapobiec.
Przypomnijmy, Kamilek w bardzo ciężkim stanie trafił Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Przeszedł już kilka operacji i zabiegów, m.in. przeszczepu skóry (ojczym polewał go wrzątkiem i sadzał na rozgrzanym piecu). Jest na OIOM-ie a lekarze walczą o jego życie. Chłopiec został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
Jego 35-letnia matka i 27-letni ojczym trafili do aresztu. Dawid B., ojczym Kamila, został oskarżony o usiłowanie zabójstwa i znęcanie się nad dzieckiem. Matka, która dopuściła do maltretowania syna, odpowie za narażenie dziecka na utratę życia i zdrowia oraz pomoc w znęcaniu się nad nim. Jemu grozi dożywocie, jej do 10 lat więzienia.
Tymczasem śledztwo trwa. W domu przy Kosynierskiej, gdzie trwała gehenna chłopca mieszka jeszcze jedna rodzina. To siostra matki Kamila, a więc jego ciocia. 45-letniej Anecie J. również postawiono zarzut, który dotyczy tego, iż nie udzieliła pomocy swojemu ośmioletniemu siostrzeńcowi, który był w położeniu bezpośrednio zagrażającym jego życiu – podaje prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Prokurator informuje, że Aneta J. nie przyznała się do winy. Oświadczyła, że nie widziała zdarzenia, w trakcie którego dziecko miało być polane wrzątkiem. Nie zaprzeczyła jednak, że miała świadomość, że dziecko jest poparzone. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć na pytanie prokuratora, dlaczego nie wezwała do siostrzeńca pomocy medycznej.