AKTUALNOŚCI PUBLICYSTYKA

Ksiądz Jan Macha – męczennik ze Śląska został beatyfikowany

Archidiecezja katowicka w Dniu Zadusznym prosi o modlitwę za pochodzącego z Chorzowa księdza Jana Machy. Był nie tylko oddanym społeczności duchownym, ale także walczył w ruchu oporu przeciwko nazistowskim okupantom. Został za to skazany na karę śmierci.

Abp Wiktor Skworc przypomina, że w czasie drugiej wojny światowej ks. Macha zorganizował grupę 4 tys. wolontariuszy, którzy wspomagali go w pomocy potrzebującym rodzinom. „Najważniejsze dla tych ofiar okupacji, dla tych rodzin było to, że ktoś o nich pamiętał. Potrzebowały duchowego wsparcia i ks. Jan Macha to uczynił. Zostało to zauważone przez ówczesne władze okupacyjne. Areszt, proces, wyrok śmierci wykonany w nocy z 2 na 3 grudnia 1942 roku za miłość miłosierną, za pomoc charytatywną, za pomoc człowiekowi” – dodał.

Ks. Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy, podkreśla, że dopiero w 2013 roku wrócono do osoby ks. Machy. „Proces nie uczynił świętym ks. Jana Machy. Ten proces tylko wydobywa na światło dzienne heroiczność jego postawy, zachowania i męczeński charakter śmierci” – zaznacza.

Ks. Roman Chromy, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Katowickiej mówi, że Eucharystii beatyfikacyjnej przewodniczył będzie kard. Marcello Semeraro. Dodał, że do katedry wejdzie ponad 3 tys. wiernych, zostanie udostępniona również krypta katedry dla kolejnych kilkuset osób. Z kolei przed katedrą zostaną ustawione telebimy. Uroczystość beatyfikacyjna będzie transmitowana przez TVP1, TVP3 Katowice.

Rozprawa była farsą

“Krótko po 22 czerwca 1942 roku ks. Jan Macha został poinformowany przez adwokata o terminie rozprawy. W związku z tym parę dni później został przewieziony do więzienia w Katowicach przy ul. Mikołowskiej. Proces wyznaczono na piątek 17 lipca 1942 roku. Rozprawa sądowa odbyła się w gmachu sądu w Katowicach przy ul. Andrzeja w sali nr 89. Osadzony poprosił rodzinę, by wsparła go  tym dniu w sposób szczególny swoimi modlitwami. Z zachowanej księgi Ogłoszeń Parafialnych parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie dowiadujemy się, że w dniu procesu rodzice zamówili Mszę św. Ks. Jan żywił nadzieję, że w czasie procesu zostanie dowiedziona jego niewinność i będzie mógł wrócić do domu rodzinnego. Pisał bliskim, że rozprawa odbędzie się w „(…) piątek, a więc w dzień poświęcony Sercu Jezusowemu, które w moim życiu tak często mi pomagało, tak teraz też mi pomoże. Kochany Zbawca wie, że ja w dobrej wierze pracowałem i pomagałem”.

Nadszedł dzień 17 lipca 1942 roku. Do gmachu katowickiego sądu przybyli bliscy ks. Jana Machy: jego rodzice, siostra matki Klara Frymel i siostra Róża. Do sali sądowej nie zostali wpuszczeni. Rozprawa toczyła się od 9.00 do 13.00 i po przerwie od 14.00 do 19.00.

Ks. J. Masze zarzucono to, że wspierał polskie rodziny i został oskarżony o zdradę stanu. Świadkami występującymi przeciwko oskarżonemu byli gestapowcy: Baucz i Gawlik. Adwokatowi odebrano prawo głosu, dlatego ks. Jan sam wygłosił półtoragodzinną mowę obronną. Uzasadniał swoją postawę tym, że jako kapłan czynił wszystko na wzór Jezusa. Przez cały dzień ks. Jan nie otrzymał nic do jedzenia i picia. Rodzina przez cały czas czuwała na korytarzu i nawet w czasie przerwy nie pozwolono im zbliżyć się do oskarżonego.

Wreszcie wieczorem wydano wyrok: kara śmierci przez ścięcie. Ks. Jan przyjął wyrok spokojnie. A jak wiadomość o karze śmierci przyjęła rodzina? Wspominała o tym obecna na miejscu Róża, siostra ks. Jana: „Rodzice siedzieli na korytarzu w kącie, ja zaś stałam tuż przy drzwiach. Jak drzwi się otworzyły widziałam Hanika w kajdankach. Powiedział głośno „Rózia – kara śmierci, ale choć zaraz za nami”, było ich trzech. Rodzice nie potrafili iść tak prędko. Skazańców wprowadzili do windy. Ja pobiegłam szybko pod bramę więzienia, a rodzice powoli, bo był to dla nich ogromny cios. Przyszłam pod bramę więzienia i domagałam, by strażnik nas wpuścił do więzienia, ale on żądał ode mnie przepustki, a ja nie miałam nic, ale za chwilę ktoś mnie po ramieniu klepie, a to brat. Zaczekaj, najpierw my musimy wejść, a potem Wy. No i tak było, osądzeni weszli i zostaliśmy wpuszczeni do pokoju przyjęć w więzieniu. Każda rodzina była w jednym kącie. Brat Hanik prosił tylko, żeby się napić i wszyscy osądzeni, ale strażnik powiedział, że nie wolno. Brat nawet mówić nie potrafił, ale powiedział „Zostańcie”. Jedno prosił, żeby zrobić odwołanie, wyrok może być wykonany do 99 dni. Razem z nim byliśmy 15 minut, nie wolno było się nawet pożegnać, mamie i ojcu było bardzo ciężko”.

Symboliczny grób ks. Jana Machy na cmentarzu w Chorzowie Starym.

PM
źródło: Archidiecezja Katowicka