„Nawet przez chwilę nie żałowałem, że odszedłem z PiS” – szczery wywiad marszałka Jakuba Chełstowskiego dla DK
Jeśli PiS sięgnie po trzecią kadencję, to w mojej ocenie Polexit może stać się realny. Na tę chwilę mamy do czynienia z ograniczaniem kompetencji samorządu. Stajemy się państwem opresyjnym. Wracamy do polityki centralistycznej, gdzie władza chce myśleć za obywatela i narzucać, co jest dla niego dobre – podkreśla marszałek Województwa Śląskiego w rozmowie z redakcją Dwóch Kwadransów.
Lada moment minie pół roku, odkąd porzucił pan PiS na rzecz Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski”. Wystarczająco dużo czasu na refleksję nad tą decyzją…
Nawet przez chwilę nie przemknęło mi przez myśl, aby tej decyzji żałować. I z każdym dniem widząc poczynania partii rządzącej, utwierdzam się w przekonaniu, że moja wizja państwa i regionu jest inna od tej przyjmowanej przez Nowogrodzką. Oczywiście, nie było to łatwe, bo wiele wartości prawicy było i wciąż jest mi bliskich. Tyle że ja należę do grona euroentuzjastów. W jedności siła, a taką siłą jest Unia Europejska. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy poza jej strukturami, patrząc choćby na dramat, jaki rozgrywa się za naszą wschodnią granicą. Blokowanie środków europejskich wskutek dość nieprzemyślanych działań ze strony partii rządzącej od dłuższego już czasu budziło mój sprzeciw. Wręcz wywoływało złość, bo to są pieniądze, które realnie mogą nam pomóc we wzmocnieniu gospodarki trawionej dziś przez inflację. Nie można w polityce uprawiać sztuki dla sztuki. Nie można odwoływać się do narodowych wartości i jednocześnie działać na społeczną szkodę, bo odrzucanie unijnych pieniędzy w imię partyjnej poprawności jest dla mnie irracjonalne. Dlatego nie widziałem już dla siebie miejsca w tej konfiguracji politycznej. Proszę sobie przypomnieć, jak wyglądały nasze miasta, miasteczka i wsie przed 2004 rokiem, a jak prezentują się teraz. Tam widać, jak wydane zostały te środki. Były miasta, które dopiero po wejściu Polski do UE, dzięki tym pieniądzom zaczęły na przykład budować kanalizację, choć mieliśmy już przecież XXI wiek. Powiem więcej, dzięki wejściu do UE dokonaliśmy ogromnego skoku cywilizacyjnego. Pomijam już kwestię otwartych granic. Dziś borykamy się z inflacją, zaś środki z KPO miały wzmocnić naszą gospodarkę po pandemii. I tych pieniędzy nie mamy, ceny w sklepach są coraz wyższe, a partia rządząca jakby stała na stanowisku, że tych pieniędzy nie potrzebujemy. PiS stało się zakładnikiem swoich własnych decyzji i chyba zbyt zależnym od tego, co powie akurat na ten temat Zbigniew Ziobro.
Tyle że wyborca zdaje się tego nie dostrzegać, co może akurat zaskakiwać.
Nie przywiązywałbym aż takiej wagi do sondaży, bo w ciągu tygodnia różne ośrodki badania opinii publicznej wskazują różne rozstrzygnięcia. Wierzę w rozsądek wyborców, zwłaszcza tych, którym bliskie są wartości Unii Europejskiej. Bo jeśli PiS sięgnie po trzecią kadencję, to w mojej ocenie Polexit może stać się realny. Na tę chwilę mamy do czynienia z ograniczaniem kompetencji samorządu. Stajemy się państwem opresyjnym. Wracamy do polityki centralistycznej, gdzie władza chce myśleć za obywatela i narzucać, co jest dla niego dobre. Przyznam, że jestem tym przerażony. Dlatego też nie chciałem firmować tej partii swoim nazwiskiem. Dłużej po prostu bym tego nie wytrzymał i chyba miałbym kłopoty, aby codziennie rano patrzeć w lustro.
PiS usiłuje Unię Europejską ludziom zohydzać. Każdy swój błąd próbuje scedować na konto Brukseli. Najświeższy przykład to zboże z Ukrainy. Brak rozwiązań systemowych doprowadził rolników do wściekłości.
I tych rozwiązań systemowych nie będzie. Sięgnięto po najprostszy sposób. Dymisja ministra Kowalczyka jednak nie załatwi sprawy. Zgodnie z przewidywaniami już na horyzoncie pojawia się Daniel Obajtek, zgłaszając się na ochotnika, że on to ziarno odkupi i przerobi na biopaliwa. Czyli nie opracowujemy systemu długofalowego, tylko zasypujemy problem pieniędzmi podatnika. A gdy rok temu opozycja sygnalizowała, że będzie problem z ukraińskim zbożem, bo zboża od polskiego rolnika nie będzie miał kto kupić, to się wsi wmawiało, żeby poczekała i sprzeda plony z zyskiem. A opozycję Jarosław Kaczyński nazwał ruską onucą. Minął rok i kolejny raz okazało się, że to opozycja ma rację. Nowogrodzka wpadła w panikę, bo ceną za to, że zadarło się z rolnikiem, mogą być przegrane wybory. A że pieniądze podatnika są niewyczerpane, partia władzy po nie sięgnie, żeby ugasić pożar, który sama wznieciła. Można powiedzieć, klasyka gatunku. A kropką nad „i” tej polityki jest blokada zboża z Ukrainy, co oczywiście, jeśli kogokolwiek ucieszy, to tylko Putina.
Decyzja o opuszczeniu PiS była odważna, ale też wiązała się z pewnymi konsekwencjami. Pańscy dawni partyjni sojusznicy postanowili złożyć wniosek o odwołanie pana z funkcji marszałka, co można odczytywać jako czysty akt zemsty.
Bo to jest akt zemsty. W PiS obowiązuje zasada „kto nie jest z nami, ten przeciw nam”. Tu już nie będzie rozmowy o wspólnej pracy dla regionu, tylko polowanie na moją głowę w politycznym tego słowa znaczeniu. Demokracja w wydaniu PiS to abstrakcja. Jak rozmowa o duchach, który niby są, ale nikt ich nie widział. Zdrowy rozsądek, merytoryczna dyskusja są zastąpione przyjęciem linii partyjnej. Spójrzmy choćby na sprawę budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Władza chce odtrąbić sukces za wszelką cenę, spychając – i to dosłownie – na bocznicę – mieszkańców, których chce wywłaszczyć, puszczając przez ich domostwa trasę kolei dużych prędkości. Dobro jednostki w ogóle się nie liczy. Gdy o tym mówiłem, będąc jeszcze w PiS, to kazano mi milczeć. Stanąć w obronie obywatela było czymś szalenie niepopularnym. Bo PiS to dziś nie tylko drożyzna, ale esencjalne polityczne zło. Odkąd opuściłem PiS, trwa na mnie nagonka mediów kontrolowanych przez partię. Na każdym kroku próbuje się zdyskredytować moją osobę. Kilka razy próbowano niemal siłą wejść do mojego gabinetu. Usiłuje się zrobić medialny show, wykreować sztuczne afery. Bo skoro ich nie ma, to trzeba je stworzyć. Swoje dokładają także niektórzy członkowie byłego zarządu województwa. Zresztą świetnie z tymi mediami się uzupełniają. Mówię to z sarkazmem, ale śmiać nie ma się z czego. W ogóle mam wrażenie, że każdego, kto nie jest z PiS albo postanowił z partii odejść tak jak ja, najchętniej zamknięto by w więzieniach.
Ile inwestycji na Śląsku to realizacje z pieniędzy pozyskanych z Unii Europejskiej lub przy jej wsparciu?
Większość ważnych projektów realizowanych przez województwo była realizowana ze środków Regionalnych Programów Operacyjnych. Gdyby nie było takiej możliwości, to trudno byłoby skutecznie zadziałać na przykład podczas pandemii, gdy 1,4 mld zł przekazaliśmy przedsiębiorcom w ramach Śląskiego Pakietu dla Gospodarki albo ponad 320 mln zł na pomoc szpitalom. Budujemy drogi, modernizujemy instytucje dedykowane nauce, jak choćby otwarte w tym roku Planetarium Śląskie. Zresztą Urzędy Marszałkowskie właśnie ku temu zostały wiele lat temu powołane do życia. Takie jest nasze zadanie.
Kadencja powoli się kończy, za rok o tej porze będzie już po wyborach samorządowych, będziemy także znali skład nowego Sejmiku województwa. Na czym skoncentruje się zarząd województwa przez te ostatnie miesiące pracy?
Pracujemy zgodnie z harmonogramem, podpisujemy umowy na kolejne inwestycje, wspieramy samorządy i tak po ludzku, jesteśmy szczęśliwi z faktu, że do regionu będą spływały już środki z nowej perspektywy unijnej i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Przypomnę, że jest to iście astronomiczna kwota ponad 5,1 miliarda euro.
O tym, jak duże znaczenie dla Śląska ma otwarcie perspektywy finansowej na lata 2021–2027, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Takimi środkami nasz region jeszcze nigdy nie dysponował. Warto zaś przypomnieć, że także o tych kwestiach rozmawialiśmy z panią komisarz Elisą Ferreirą już ponad trzy lata temu podczas zorganizowanej w Katowicach konferencji „W kierunku zielonej gospodarki” poświęconej Funduszowi Sprawiedliwej Transformacji. Ogromne znaczenie miała ponadto grudniowa wizyta wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa na Śląsku, bowiem kilka dni później nastąpiło oficjalne przekazanie przez Normundsa Poppensa, wicedyrektora generalnego ds. Polityki Regionalnej i Miejskiej Komisji Europejskiej, decyzji o przyznaniu środków w ramach Funduszów Europejskich dla Województwa Śląskiego. Wykonaliśmy ciężką, ale bardzo efektywną pracę. Działania podejmowane w obecnej kadencji na rzecz przygotowania regionu do transformacji i przyjęcia FESL rozpoczęły się jeszcze w marcu 2019 roku, gdy powołano Zespół Regionalny dla inicjatywy regionów górniczych w Województwie Śląskim. Jeśli mówimy o przyszłości, to jest nią każdy kolejny dzień. Nie snuję żadnych planów, bo tu i teraz mam jeszcze wiele zrobienia. Chcemy zostawić po sobie jak najwięcej dobrego. Stworzyć warunki rozwoju dla aktualnych i kolejnych pokoleń. Myślę, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze, aby tak się stało.