Plan działań wojsk powstańczych
Plebiscyt Górnośląski, który w myśl postanowień traktatu wersalskiego miał rozstrzygnąć o przebiegu polsko–niemieckiej granicy na Górnym Śląsku, ukazał obraz stosunków narodowościowych, który był różny od oczekiwań uczestników paryskiej konferencji pokojowej. W oparciu o jego wyniki trudno było wytyczyć „sprawiedliwą” granicę. Gdy Komisja Międzysojusznicza zaczęła przychylać się do rozstrzygnięcia niekorzystnego dla strony polskiej, zapadła decyzja o kolejnej akcji powstańczej.
Zadaniem wojsk powstańczych było opanowanie terenu plebiscytowego po tzw. Linię Korfantego, która biegła od Bogumina – wzdłuż Odry – do Zimnic Wielkich, po czym skręcała na północny-wschód wzdłuż ówczesnej, zachodniej granicy powiatu strzeleckiego do Kolonowskiego, stamtąd koło Chybia, przez Knieję, Zębowice, Wachowice i Wolęcin, następnie Kościeliska z Olesnem po stronie polskiej, aż do granicy Rzeczypospolitej Polskiej. W trakcie planowania walk w III Powstaniu Śląskim siły powstańcze zostały podzielone na trzy grupy operacyjne. Zadaniem największej i najsilniejszej grupy „Wschód” było opanowanie Okręgu Przemysłowego wraz z węzłem kolejowym w Łabędach. Liczono się przy tym z możliwością, że oddziały tej grupy zostaną związane walką na czas dłuższy. W tym czasie grupa „Południe” otrzymała zadanie opanowania powiatów pszczyńskiego i rybnickiego, a także prawobrzeżnej części powiatu raciborskiego. Dodatkowo miała obsadzić linię Odry z przyczółkiem w rejonie Raciborza, a następnie częścią sił rozwinąć natarcie w kierunku na Bierawę i Stare Koźle, by zapewnić osłonę południowego skrzydła obszaru operacyjnego powstania. Z kolei grupa „Północ”, po opanowaniu Tarnowskich Gór, miała rozwinąć natarcia po osiach Lubliniec–Olesno, Zawadzkie–Fosowskie, Pyskowice–Toszek–Strzelce–Groszowice oraz Pyskowice–Ujazd–Sławięcice–Kędzierzyn, częścią sił prowadząc równocześnie działania partyzanckie na tyłach wroga. Po przechwyceniu wskazanych węzłów komunikacyjnych, pododdziały grupy „Północ” miały starać się je utrzymać aż do nadejścia sił głównych. Bezpośrednio przed rozpoczęciem akcji powstańczej powołana specjalnie w tym celu Grupa Destrukcyjna Wawelberga otrzymała zadanie wysadzenia siedmiu mostów na Odrze, by utrudnić Niemcom przerzucenie posiłków do strefy walk.
Generalnym zamysłem było jak najszybsze zajęcie pozycji i zorganizowanie się w obronie wzdłuż Linii Korfantego. Plan miał zostać wykonany, zanim oddziały grupy „Wschód” zdołają przejąć kontrolę nad Okręgiem Przemysłowym. Obszar był, jest zresztą do tej pory, gęsto zaludniony, a z punktu widzenia gospodarczego jego rolę wprost trudno przecenić. Tu wszak skupiało się 80% całej produkcji przemysłowej Górnego Śląska. Okręg Przemysłowy był też terenem silnie zurbanizowanym. Roman Umiastowski w wydanej w roku 1924 pracy „Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych” pisał:
,,Na niewielkiej przestrzeni znajdują się gęsto porozmieszczane obok siebie kopalnie węgla, cynku, ołowiu i żelaza, koksownie (…) itp. Wszystkie te zakłady wystrzelają ku niebu tysiącem kominów, których dymy warstwą sadzy pokrywają okolice (…). Przeplatają zbiorowiska budynków i kominów liczne tory kolei normalnej bądź wąskotorowej (…). Zakłady fabryczne łączą kolejki linowe, a osiedla ludzkie – tramwaj”.
Podjęcie walki o charakterze powstańczym na tym obszarze wymagało dużej masy wojska, przygotowanego do prowadzenia walk w trudnym terenie oraz wyposażonego w sprzęt inżynieryjno-saperski. Wielkie aglomeracje o gęstej i zwartej zabudowie, z licznymi zakładami przemysłowymi oraz zdeformowanym przez działalność produkcyjną środowiskiem geograficznym stanowiły nie lada wyzwanie, z którym należałoby się w takim wypadku zmierzyć. Umiastowski pisze dalej:
,,Zagłębia ze swą wielką ilością zakładów przemysłowych, objektów murowanych, betonowych linij kolejowych wymagają specjalnych metod walki, zbliżonej do typu walk ulicznych. Wartość rzeczywistą przedstawiają one wtedy, gdy są czynne; wówczas są arsenałem wojennym. Każda ze stron musi przeto dbać o utrzymanie swych montanów w stanie nienaruszonym”.
Dodajmy, że – co wykazał plebiscyt – największe miasta były bastionami niemczyzny, w których funkcjonowały silne struktury Selbstschutzu. Tym bardziej należało się liczyć z silnym oporem przeciwnika. Do tego stacjonowały w nich wojska rozjemcze, więc należało działać ostrożnie. Obsadzenie pozycji obronnych akurat wzdłuż Linii Korfantego było szalenie korzystne w przypadku spodziewanej kontrofensywy niemieckiej, o czym decydowały ukształtowanie terenu oraz jego zalesienie. Odnotujmy w tym miejscu, że północną część obszaru Górnego Śląska pokrywały rozległe kompleksy leśne – sprzyjające działaniom obronnym i organizowaniu zasadzek, korzystne do prowadzenia działalności partyzanckiej i utrudniające manewrowanie dużymi związkami taktycznymi, zwłaszcza po obfitych deszczach.
Z kolei w południowej części terenu dogodną do obrony rubież stanowiła Odra, która na tym odcinku nie była co prawda istotną przeszkodą terenową, mogła jednak posłużyć jako osłona południowego skrzydła obszaru operacyjnego. Tym bardziej, że po jej ewentualnym przełamaniu przeciwnik miał przed sobą gęste kompleksy leśne (Lasy Rudzkie oraz Pszczyńsko-Kobiórskie). Z uwagi na rzeźbę terenu i poziom zalesienia był to region trudny do prowadzenia działań zaczepnych przez wojska regularne, za to korzystny do prowadzenia działań partyzanckich, a także walk obronnych i pozycyjnych.
Rzut oka na ówczesną mapę Górnego Śląska wskazywał na istnienie dwóch dogodnych korytarzy, wzdłuż których biegły ważne arterie komunikacyjne. Pierwszy z nich, biegnący wzdłuż Kłodnicy, łączył Okręg Przemysłowy z Koźlem (przez Sławięcice i Kędzierzyn), drugi zaś wyznaczała oś Opole – Strzelce Wielkie – Pyskowice – Okręg Przemysłowy. Obydwa korytarze znakomicie nadawały się do kanalizowania ewentualnych natarć i organizowania silnej obrony, opartej o Odrę, masywy leśne nad Kłodnicą, pomniejsze zespoły leśne w rejonie Czarnocin, Olszowa i Zimnej Wódki oraz naturalną pozycję ryglową, jaką był masyw Góry św. Anny.
1 maja 1921 roku, ok. 16:00 strajkowało ok. 97% górnośląskich kopalń i hut. Następnego dnia w większości górnośląskich miast odbyły się wiece protestacyjne, w trakcie których pod adresem aliantów kierowano ostre zarzuty o sprzeniewierzenie się zasadom i wzywano do stanowczych działań na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski. Równolegle trwała skryta mobilizacja oddziałów Polskiej Organizacji Wojskowej. Jan Ludyga-Laskowski, dowódca
1. Dywizji Górnośląskiej, w książce „Zarys historii trzech powstań śląskich 1919–1920–1921” pisał:
,,Zbiórkę uzbrojonych formacji bojowych ustalono na 23. Godnym podziwu był fakt powszechności powstania. Na punktach alarmowych nie brakło nikogo. W ciągu kilku godzin 40.000 ludzi rzuca warsztaty pracy i rodziny i z bronią w ręku czeka rozkazów do walki, by spełnić największą powinność wobec Polski”.
Niemcy spodziewali się, iż Polacy planują akcję zbrojną. W związku z rozwijającą się akcją strajkową wieczorem 2 maja w oddziałach Selbstschutzu ogłoszono mobilizację alarmową. Oczywiście o terminie, skali i kierunkach uderzenia Niemcy nie mieli pojęcia. Rozmach działań powstańczych był dla nich całkowitym zaskoczeniem, co uczyniło ich niezdolnymi do zorganizowania skutecznego przeciwdziałania.
WOJCIECH KEMPA
Pododdział powstańczy w Rybniku, 1921. | Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego