Przez ponad 4 miesiące walczył o życie. 59-latek wygrał z koronawirusem!

Choć sam przeszedł dramatyczne chwile i otarł się o śmierć, jego przypadek dodaje otuchy! 59-latek przez 122 dni przebywał w szpitalu, zmagając się z COVID-19. Wirus doprowadził do tego, że mężczyzna sam nie mógł już oddychać. Tylko za sprawą jego woli walki i nieustępliwej batalii lekarzy o zdrowie pacjenta, pan Dariusz właśnie odniósł zwycięstwo nad chorobą. Jako ozdrowieniec został wypisany do domu!
To była rekordowo długa w skali kraju i świata terapia. Zakażony koronawirusem 59-latek, z zawodu lekarz, trafił na Oddział Pneumonologii Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. L. Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach w listopadzie 2020 roku. Pomimo leczenia jego stan dramatycznie się pogarszał.
Ze względu na stopień uszkodzenia płuc podjęto decyzję o przekazaniu go do Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii z Nadzorem Kardiologicznym i podłączeniu do urządzenia, które zastąpiło funkcję uszkodzonych płuc (VV ECMO). Pacjent spędził w szpitalu 122 dni, w tym aż 68 wspomagany aparaturą wspomagającą oddychanie.

ECMO jest alternatywnym leczeniem pacjentów, którym ze względu na uszkodzenie płuc nie wystarcza już respirator. To bardzo inwazyjna i trudna w prowadzeniu terapia realizowana tylko w najbardziej wyspecjalizowanych oddziałach.
„Terapia ECMO w najcięższych infekcjach wirusem grypy trwa średnio 7-10 dni. W przypadku wirusa SARS CoV 2 bywa znacznie dłuższa. Płuca wymagają 2 – 3 tygodni na regenerację do stopnia, który umożliwi zakończenie wspomagania pozaustrojowego. Tylko nielicznej grupie pacjentów, których funkcja płuc nie ulega poprawie można zaproponować przeszczepienie narządu. Powodem ograniczenia są restrykcyjne kryteria kwalifikacji do transplantacji i ograniczona liczba dawców – wyjaśnia Prof. dr hab. n. med. Ewa Kucewicz – Czech lekarz kierujący Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii z Nadzorem Kardiologicznym
„Niewydolność płuc i długotrwała terapia ECMO nie była jedynym problemem naszego pacjenta. Wirus doprowadził u niego również do ciężkiej niewydolności nerek i innych powikłań, które utrudniały leczenie. To była bardzo ciężka praca całego zespołu. Było warto. Uśmiech opuszczającego nasz oddział pacjenta był bezcenny” – relacjonuje dr Wojciech Kruczak anestezjolog z Oddziału Intensywnej Terapii.
Szczęśliwy powrót Pana Dariusza do domu to sukces całego zespołu: lekarzy oddziału pneumonologii, którzy rozpoczęli terapię, lekarzy anestezjologów z którymi spędził 100 dni, lekarzy kardiochirurgów, którzy wraz z perfuzjonistami nadzorowali pracę ECMO, lekarzy innych specjalności, którzy pełnili rolę konsultantów: nefrologów, laryngologów, gastroenterologów, chirurgów ogólnych, radiologów. Ten wielodyscyplinarny zespól zasilały pielęgniarki, rehabilitanci i analitycy medyczni. Bez udziału tych wszystkich ludzi nie udałoby się osiągnąć sukcesu.
68 dni terapii ECMO to bardzo długo. To ciężka praca, w której tylko dbałość o szczegóły pozwala liczyć na końcowy sukces. Najtrudniejsza w tak długiej terapii okazuje się z czasem wiara
w ostateczny efekt terapii. Kiedy po miesiącu płuca pacjenta nadal nie funkcjonują, a ich obraz radiologiczny czy tzw. podatność się nie poprawia, kluczowe jest utrzymanie pełnego zaangażowania całego zespołu. I co nie mniej ważne, a może ważniejsze, utrzymanie wiary w sukces u pacjenta, bez którego zaangażowania w fizjoterapię i cierpliwość trudno liczyć na pozytywny wynik leczenia– mówi Prof. dr hab. n. med. Marek Deja – lekarz kierujący Oddziałem Kardiochirurgii
Takiej terapii jaką jest ECMO nie można wykonać indywidualnie, siłą i gwarancją sukcesu jest zespół. Tu każdy jest ważny. Każdy ma swoją rolę. Pacjent wspomagany ECMO to pacjent najtrudniejszy, codziennie można spodziewać się kolejnego powikłania, które wymaga dyskusji w interdyscyplinarnym gronie i podjęcia decyzji o leczeniu. Planowanie leczenia w intensywnej terapii jest krótkoterminowe, na najbliższe godziny, na dzisiaj, kolejny dzień, to kolejne ważne decyzje. Tak wyglądało 68 dni terapii ECMO naszego pacjenta.

„Pacjent przebywający na tzw. odcinku covidowym wymaga szczególnej troski. Nie ma odwiedzin, kontakt z rodziną jest ograniczony, wszyscy wyglądają tak samo – białe kombinezony, maski, gogle, przyłbice. To trudne. Nasza rola ulega poszerzeniu. Oprócz pielęgnacji i aktywnego udziału
w leczeniu stajemy się dla naszych pacjentów kimś bliskim, kto okaże im serdeczność, przyniesie telefon, przez który mogą posłuchać o tym co dzieje się w domu, tylko słuchać, bo podłączeni do respiratora nie mogą mówić – opowiada Magdalena Cwynar pielęgniarka oddziałowa OAiITzNK
Dzisiaj możemy mówić o sukcesie, pacjent jest już w domu. Podłączony do ECMO przeżył swoje 59 urodziny, Święta Bożego Narodzenia, przywitał Nowy Rok i dowiedział się, że będzie dziadkiem po raz trzeci.
„Trzeba cierpliwości, trzeba wytrwałości. Nigdy nie wolno się poddawać. Jestem szczęśliwy, ze jestem w domu, w swoim gniazdku z rodziną. Teraz tylko pozostało zbieranie sił” – podsumowuje Pan Dariusz.
PM
źródło: Górnośląskie Centrum Medyczne w Katowicach