Wiosenny czas rozstań – smutna prawda o „ratowaniu” dzikich zwierząt

Wiosna to pora odrodzenia, nowego życia i radości. Ale w Leśnym Pogotowiu w Mikołowie, działającym przy Nadleśnictwie Katowice, to także sezon trudnych interwencji, refleksji i smutnych rozstań. Nie ze względu na naturalny bieg przyrody, ale z powodu ludzkiej nadgorliwości, która – choć często wynika z dobrych intencji – potrafi wyrządzić zwierzętom ogromną krzywdę.
Empatia, która rani
Jacek Wąsiński, założyciel i wieloletni opiekun Leśnego Pogotowia, wiosnę nazywa „czasem niepotrzebnych ofiar”. Do ośrodka trafiają wtedy młode zające, sarny, a także ptasie podloty – często zabrane z natury przez ludzi przekonanych, że ratują bezbronne stworzenia. – Zamiast dorastać przy matkach, uczących je, jak przetrwać w dzikim świecie, młode trafiają do klatek, bo ktoś chciał sobie zrobić zdjęcie lub „pomóc” na własną rękę – mówi Wąsiński. – Empatia bez wiedzy potrafi zabić.
Bociani romans i ptasie dramaty
Są jednak historie, które budzą nadzieję. Jedną z nich piszą bociany – para zakochanych ptaków, które już od lat nie odlatują z Mikołowa. Ona – niepełnosprawna po wypadku. On – zakochany do szaleństwa, porzucił migracje dla wspólnego życia. Są pierwsze w Polsce, które siadają na jajach już w marcu. On krąży nad budynkami, chroniąc rewir i swoją partnerkę. Ona – z uszkodzonym skrzydłem – zostaje w gnieździe.
Jednak większość historii, które zaczynają się wiosną, to dramaty. Zdarza się, że ludzie przynoszą do ośrodka sowy, kuny, żurawie czy bociany wycieńczone po migracjach. Trafiają też nietoperze i jeże, które wybudziły się z zimowego snu zbyt wcześnie – bo pogoda w styczniu bardziej przypomina wiosnę. – Czasem w styczniu mamy 10 stopni – mówi Wąsiński. – Przyroda wariuje, a my, zamiast jej pomóc, tylko pogarszamy sytuację.
Zające jak maskotki
Jednym z największych problemów są młode zające i sarny. Urodzone w trawie, niewidoczne dla drapieżników, są często „ratowane” przez ludzi, którzy nie mogą pojąć, że brak matki w pobliżu to część naturalnej strategii przetrwania. – Zajęczyca wraca tylko raz dziennie, przed świtem. Daje młodym mleko, które wystarcza im na cały dzień – tłumaczy leśnik. – Ale ludzie patrzą, stoją nad nimi godzinę, a potem je zabierają. Często jeszcze je przytulają, robią zdjęcia i wrzucają do internetu. Traktują je jak pluszaki, a nie dzikie zwierzęta.
Coraz częściej małe zajączki rodzą się… na trawnikach supermarketów albo pomiędzy blokami na nowych osiedlach. – My się wciskamy w przyrodę z każdej strony. Budujemy, poszerzamy miasta. Zwierzęta nie mają gdzie się podziać, więc próbują przetrwać obok nas – mówi Wąsiński.
Wszyscy eksperci, nikt nie słucha
Najwięcej „ratunkowych” interwencji dotyczy ptasich podlotów – młodych ptaków, które opuściły gniazdo, ale jeszcze nie nauczyły się dobrze latać. To naturalny proces, dzięki któremu uczą się unikać niebezpieczeństw. – Ale ludzie nie chcą tego zrozumieć. Zamiast zostawić ptaka w spokoju, zabierają go, bo „mógłby wpaść pod auto albo zostać zjedzony przez kota” – mówi Wąsiński. – A przecież właśnie tego powinien się nauczyć, by przeżyć.
Leśnik z Mikołowa nie ma wątpliwości – problem leży w braku edukacji. – Dzieci uczą się o mitochondriach i pantofelkach, ale nie wiedzą, że sarna to nie „jelonek”, a świerk to nie „choinka” – mówi z goryczą. – Pokazałem w telewizji prawie 180 gatunków rodzimych zwierząt w programie „Przyjaciele lasu”, ale to kropla w morzu. Przyroda wciąż przegrywa z ignorancją.
Tragiczne finały
Czasem dramat rozgrywa się na drogach. Sarny zimą podchodzą do szos, zlizując sól. Wystarczy impuls – i zwierzę wpada pod koła. Niektóre przeżywają i trafiają do ośrodka. W tym roku uratowano już 28 saren. Ale nie każdy ma tyle szczęścia. – Kilka dni temu młody koziołek został potrącony. Świadek mówił, że kierowca… zaczął go kopać ze złości, że uszkodził mu samochód – opowiada Jacek Wąsiński ze smutkiem. – Nie mogłem w to uwierzyć. Mimo tylu lat pracy, ludzkie okrucieństwo nadal mnie zaskakuje.
Wiosna powinna być radością
Wiosna powinna być czasem, gdy młode uczą się życia w naturze – nie w ośrodkach ratunkowych. Dlatego najważniejszą pomocą, jaką możemy zaoferować dzikim zwierzętom, jest… zostawienie ich w spokoju. Nie zabierajmy, nie przytulajmy, nie „ratujmy” tego, co nie potrzebuje ratunku. – Przyroda wie, co robi – przypomina Wąsiński. – My tylko musimy się nauczyć ją szanować.
Fot. Piotr Arent/Nadleśnictwo Katowice/źródło opracowania: Lasy Państwowe